Media dyplomatycznie nazwały zakończenie COP19 „umiarkowanym sukcesem”. Trzeba jednak zadać sobie pytanie, czy istnieje coś takiego jak umiarkowany sukces? Przypomnijmy, że miarą sukcesu powinny być zrealizowane plany. Sukces osiągamy, gdy spełniają się nasze oczekiwania i plany. Tymczasem oczekiwania wobec COP19 były zdecydowanie większe niż osiągnięty rezultat.

Po dwóch tygodniach obrad delegaci wynegocjowali kompromisowe porozumienie, które jest szansą na… kompromisową umowę klimatyczną w Paryżu, gdzie w 2015 roku odbędzie się kolejny COP. Czyli kompromis do kompromisu. Można powiedzieć ziarnko, do ziarnka… I niby wszystko się zgadza, tylko dlaczego pozostaje po warszawskich obradach pewien niesmak? Może dlatego, że Polska dwa razy została skamieliną dnia, organizacje pozarządowe nie wiedziały już jak przemówić negocjatorom do rozsądku i postanowiły opuścić spotkanie, a lada dzień w Warszawie odbędzie się manifestacja w sprawie braku ustawy o OZE? Tracąc szerokie spojrzenie na ogólnoświatowy problem zmian klimatu dyskutowano nad pojedynczymi słowami (Chiny nie chciały się zgodzić na wyraz „zobowiązania” i w końcowym tekście porozumienia zastąpiono je „kontrybucjami”). Podsumowując, w pierwszym kwartale 2015 roku swoje cele redukcyjne przedstawią tylko te państwa, które (ich zadaniem) na to… stać. Ubodzy nie mogą pozwolić sobie na oddychanie zdrowym powietrzem i udział w technologicznym wyścigu, mogą liczyć jedynie na datki, które złożą wielkodusznie bogate państwa w ramach Warszawskiego Międzynarodowego Mechanizmu Strat i Szkód. Jak już nawiedzą ich huragany, powodzie i inne kataklizmy, będzie przynajmniej z czego odbudowywać domy. Pytanie jednak, czy jest to rzeczywiście tańsze rozwiązanie?Marcin Korolec, były już minister środowiska, po szczycie stwierdził, że udało się spełnić wszystkie oczekiwania wobec COP19. Ekolodzy twierdzili natomiast, że polski rząd wykazywał zbyt mało woli i bardziej interesował się „szczytem węglowym”. Komentatorzy sugerują, że trzeba się cieszyć, że nie zaliczyliśmy fiaska podobnego do szczytu w Kopenhadze w 2009, a blogerzy przekręcają ironicznie „Poland” na „Coaland”. Cieszymy się więc, że się nie pogrążyliśmy zupełnie, ale że porozumieliśmy się odnośnie porozumienia, które może kiedyś nastąpi. Tymczasem globalna średnia temperatura wzrosła o około 0,8 stopni Celsjusza w ciągu ostatnich 100 lat i rośnie nadal.